(002) Nikka Costa - Pebble To A Pearl



Gdyby nie fakt, że wcześniej Nikke widziałem, kłóciłbym się, założył o ostatnie zaskórniaki, a nawet zarzekał na wszelkie świętości, że Nikka to... murzynka. A wszystko to zasługa jej niesamowitego głosu, który w ostatnich dniach nie daje, części mojego mózgu odpowiedzialnej za wydzielanie endorfin, odpocząć. Pebble To A Pearl to album soulowy, w każdym znaczeniu tego słowa. Wyćwiczony do perfekcji, niczym układ taneczny z okazji urodzin Kim Dzong Il'a, głos to najsmakowitszy, acz nie jedyny, kąsek na tym albumie. Nikka pokazuje, że równie dobrze czuje się w nowoczesnej stylistyce, neo soulowej, jak i w utworach retro, przypominających dzieła największych soulowych dive. Pozwala jej to pokazać pełnie swoich możliwości, które są naprawdę niezwykłe. Wokalnie, w chórkach, Costę wspiera sam Jamie Lidell.
Kiedy już nacieszymy się głosem Amerykanki możemy zwrócić uwagę na warstwę instrumentalną, która w żaden sposób nie ustępuje poczynaniom wokalistki. Bogactwo na jakie tu trafimy jest oszałamiające - fortepian, gitara akustyczna, bas, trąbka, saksofon, harmonijka, hammond, melotron, wiolonczela, bandżo! oraz coś co zwie się wurlitzer i wygląda niczym organy kościelne w zminiaturyzowanej wersji. Szaleństwo dźwięków. Istna uczta dla uszu.
Całość dopracowano w każdym niemal calu, a różnorodność brzmień poszczególnych utworów nie pozwala ani przez chwilę się znudzić. Tylko słuchać, słuchać, słuchać!

0 komentarze:

Prześlij komentarz